Tell me with your mind, body and spirit.

Piszę to słuchając utworu z nowego albumu znanego międzynarodowo zespołu brytyjskiego. Nie chcecie wiedzieć, jaka eksplozja nastąpiła wczoraj na forach.. (; Tęcze z oczu strumieniem wartkim płynące!

To jedna z tych gwiazdek oślepiająco świecących na niebie, które wpraszają się do życia, rozpychając ramionami i uśmiechając szeroko sprawiają, iż wiele osób całkowicie traci kontrolę. Ja lubię wierzyć, że oślepłam na tylko jedno oko, bo jak inaczej czytałabym zamknięte przed publicznym okiem fikcyjne historyjki, które absolutnie mają moc niszczenia życia? Wszystko to jest bardzo szalone, ale znaczenie odpowiedniości niknie w tych kręgach. Nie chcemy pamiętać, co znaczy.

Takie i inne sprawy pozwalają przetrwać pochmurnie szary listopad, oraz inne miesiące, jeżeli słońce nie gości na niebie wystarczająco długo. Nie czuję się już z tym źle. Jakiś czas temu wybiła 17-ta, a widok za oknem jest mroczny, deszcz na ulicach, kałuże na chodnikach. Wczoraj szłam przy ogrodzeniu w obawie, że przejeżdżający samochód pośle na mnie falę brudnej brei. Wychodzę z rana, gdy słońce wstaje równie leniwie, jak ja dzisiaj nie mając wykładu, na który wypadałoby się wybrać; wracam z wieczora, gdy słońce już dawno śpi. W tej sytuacji naprawdę nie mam wyrzutów sumienia przed tym, co płynie ze słuchawek, nawet gdy nie jest to stuprocentowo ambitnie trudne i godne.  

Pogoda na książkę z pyszną herbatą z syropem malinowym i w obowiązkowym pękatym kubku. Pod kocem spędzony wieczór, przy ogniu trzaskającym w kominku (wyimaginowanym, ale kota cenię za jego grzewcze zdolności nawet mocniej!), i wiadomości o zamówieniach na książki z antykwariatu piszczące wesoło, iż zamówienie gotowe do odebrania. Ha! Tak, będę się pławić w brytyjskich i francuskich klasykach literatury przez dobre parę tygodni a nawet miesięcy. Oraz w Tołstoju, ale on musi poczekać, ponieważ nie oczekuję od Wojny i pokoju umiejętności porwania czytelnika niczym Stieg Larsson w Millenium. Oczekuję  za to, innych, lepszych rzeczy.

P.S. Jestem nieznośna. Edytowałam ten wpis już dobre cztery razy. Nie mogę się opamiętać! Ale, ale!.. pierwszy wpis tak jakby, ukończony? Ekscytacja wciąż musi wsiąknąć, bowiem na razie to ostrożna jej wersja. Nie wiem, czy ktoś mnie widział ekscytującą się połowicznie? Tym nie mniej, to rzadki widok. Trochę się obawiam. Głównie tego, że nie będę mogła patrzeć na swoje słowa, a już co gorsza – czytać ich w przyszłości; że okażą się nie do zniesienia i że ich żywotność okaże się krótkoterminowa. Byłby to koszmar, ale tymczasowo – pozostanę przy ostrożności. Herbata stygnie.

11 thoughts on “Tell me with your mind, body and spirit.

  1. Po pierwsze – nazwa bloga ❤ wspaniala:D
    Po drugie -rozluźnij się i nie stresuj tak pisaniem i pisania przyszłością czy trwałością. Masz to we krwi, więc generalnie co to za rożnica, cyz napiszej esej mi na privie na fejsie czy tutaj?;)
    Proponuję za cel następnego posta obrać sobie "Flower in the attic";)

    • Moja mama nawet nie wie, jaką tu była wielką inspiracją!
      Jestem pewna, że taki właśnie będzie następny post. 😉 Umysł mi paruje od tej książki i próbuję właśnie przebrnąć przez teksty na jutrzejsze zajęcia w trybie bardzo ekspresowym, aby tylko wrócić do czytania książki. A nuż… coś jeszcze tutaj wkleję i to nawet dzisiaj!

      Dzięki. ❤

  2. No i świetnie :)) nazwa bloga i mnie zauroczyła, a notka taka Twoja, osobista. magia słowa działa, czytając miałam Ciebie za myślowego narratora. i pewnie, że się nie stresuj, przecież robisz to co lubisz i to w czym jesteś dooobra. oo. jak napiszesz coś o Kwiatach Na Poddaszu to dyskusja komentarzowa końca nie zazna. ps: a zdanie ‘Tęcze z oczu strumieniem wartkim płynące!’ .. mistrz mistrzów. 😉

    • Kłaniam się nisko za ‘myślowego narratora’, to najlepszy! To taki ‘voiceover’, haha!
      Książka nieczytana od 11 godzin. Niknę w oczach. Przed snem obowiązkowy chociaż rozdział. I będę się jutro rozpływać, obiecuję.

  3. Aj, witaj! Nazwa jest super! Treść jeszcze lepsza, zaduzomowisz, ale piszesz w sam raz! 🙂 Teraz mogę Cię już spokojnie nazywać koleżanką – blogerką 🙂 A cztery edit’y to jeszcze nie tak dużo… 😉

    • ;))
      Nawet nie wiesz, jak mi się buzia uśmiecha, gdy widzę powiadomienia o nowych komentarzach do zaakceptowania! AJ AJ AJ ❤
      Dziękuję. Będę dużo paplać, zamieniać myśli w słowa, przelewać je na klawiaturę i cieszyć się do ekranu. 🙂

  4. A mi ostygła herbata przez Ciebie – nie pierwsza dziś, więc nie ma w tym stwierdzeniu kszty wyrzutu:)
    Jak już Ci mówiłam, zostawiłam sobie ten wpis (pierwszy,jakże ważny!) na ‘deser’ pewnego rodzaju, ażeby chwila, kiedy będę go czytać była niezabiegana i ‘nietygodniowa’, spokojna. Wróciłam z kawiarni w miiiiłym nasroju;) zasiadłam jednak do tekstu zajęciowego, który mnie nieco wypalił i moje myśli mimowolnie szukały czegoś alternatywnego. Wtedy pomyślałam ‘czas na deser!’… no i jestem:)
    Stęskniłam się za zawiłością Twojego ‘myślowo-pisanego’ języka. Daleko posuniętym słowotwórstwem i błyskotliwością. WhatsApp trochę upowszednił nasze rozmowy, więc tym lepiej czytało mi się ten wpis. 4 edit’y to norma, moim zdaniem. Nie musisz mieć kompleksów z tego powodu. Ważne, że wyrażasz siebie właśnie tak jak chcesz- a raczej dokładnie tak, jak chcesz;)

    Z czytaniem własnego tekstu jest tak samo, jak ze słuchaniem nagrań swojego głosu (gdy śpiewasz np.). Początkowy ‘burak’ stopniowo ewaluuje w coś na kształ zadowolenia, ażeby stać się w końcu świadomością osiągnięcia. Za każdym razem proces ten postępuje sprawniej – wierz mi!

    A jeżeli chodzi o nazwę – matko! myślałam, że to ja Ci palnęłam kiedyś taki tekst w przypływie zgryźliwości!;p tym niemniej- jak to mawia młodzież- ‘kozacki’ jest ;D

    • ‘Młodzież’! Myśmy całkiem młode, zapewniam. 😉
      Masz rację, w końcu mi przejdzie swoiste ‘zburaczenie’ na widok własnego tekstu. Może nawet kiedyś będę z siebie dumna!

      Nie, to moja mama jest królową w ucinaniu mojego słowotoku. Najlepsza riposta na zamknięcie mnie. Przyjmujesz wyzwanie? ;p

  5. nie prowokuj! w najbliższym czasie będę mieć aż za duże pole do popisu ;D
    ad. młodzieży- przecież to moje stałe powiedzonko, ekhem!

    • Prawda jest taka, że obłożę się kotami i będę połykać kolejne części “Flowers in the Attic” na przemian z książką Nat. Prawie zniknę – tak mało będę mówić. ;p

Leave a comment